Spektakl „Ameryka” w reżyserii Julii Holewińskiej bierze udział w 29. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej ma na celu nagradzanie najciekawszych poszukiwań repertuarowych w polskim teatrze, wspomaganie rodzimej dramaturgii w jej scenicznych realizacjach oraz popularyzację polskiego dramatu współczesnego. Konkurs organizowany jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.
W I etapie Konkursu spektakle ocenia Komisja Artystyczna w składzie: Jacek Sieradzki (przewodniczący), Dominik Gac, Andrzej Lis, Julia Lizurek, Wiesław Kowalski, Magdalena Rewerenda, Agata Tomasiewicz
GDZIE: wejście do kasy biletowej zlokalizowane jest od strony Parku Kochanowskiego, od ulicy 20 stycznia 1920 roku (trakt komunikacyjny wytyczony jest pomiędzy placem budowy a kamienicą przy ul. 20 stycznia 1920/9)
KIEDY: kasa czynna jest od środy do piątku w godzinach 14.00-18.00 oraz godzinę przed spektaklem
odbiór zarezerwowanych biletów na spektakle grane poza siedzibą Teatru możliwy bezpośrednio przed spektaklem w miejscu wystawiania sztuki, na godzinę przed rozpoczęciem pokazu.
przystąpienie do modernizacji gmachu głównego teatru wiązało się z koniecznością zaadaptowania innych przestrzeni miejskich na sceny – w tym celu powstała kampania: Wyjście w miasto, komunikująca wybrane lokalizacje, w których TPB prezentuje swój aktualny repertuar.
MAŁA SCENA TPB
GDZIE: wejście zlokalizowane jest od strony Parku Kochanowskiego, od ulicy 20 stycznia 1920 roku; trakt komunikacyjny wytyczony jest pomiędzy placem budowy a kamienicą przy ul. 20 stycznia 1920/9
graMY m.in.: „Amerykę”, „Motyle”, „Czerwonego Kapturka”, „F***ing in Brussels”, „Oficerki. O policji. Fantazja oparta na faktach”, „Katyń. Teorię barw”, „Maszynę”, „Plastusiowy pamiętnik”, „Pchłę Szachrajkę”
PAWILON PRZY UL. GDAŃSKIEJ 47A
GDZIE: wejście zlokalizowane jest w przesmyku pomiędzy DH „Rywal” a wieżowcem BSS
graMY m.in.: „Srebrny glob”
AULA I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. C. K. NORWIDA W BYDGOSZCZY
GDZIE: wejście od Placu Wolności 9
graMY m.in.: „Nic o nas bez nas”, „Kierunek zwiedzania”, „Ach, jeżeli przyjdę dać, tak okrutne, moje ostatnie pożegnanie”
AULA COPERNICANUM UNIWERSYTETU KAZIMIERZA WIELKIEGO W BYDGOSZCZY
GDZIE: wejście od ul. Kopernika 1
MIEJSKIE CENTRUM KULTURY W BYDGOSZCZY
GDZIE: wejście od ul. Marcinkowskiego 12
Głównym celem inwestycji zaplanowanej w Teatrze Polskim jest poprawa komfortu widza, funkcjonalności obiektu oraz przywrócenie użyteczności balkonu poprzez modernizację budynku głównego w części dostępnej dla publiczności.
Poprawi się również estetyka całej przestrzeni wokół teatru oraz akustyka obiektu.
Projekt przewiduje nadbudowanie oraz rozbudowanie głównej bryły budynku.
W ramach tego zadania przewidziane są roboty ogólnobudowlane, wymiana konstrukcji dachu oraz instalacje wodno- kanalizacyjne, centralnego ogrzewania, elektryczna i wentylacji mechanicznej w całym budynku Teatru.
Budynek zostanie dostosowany dla osób z niepełnosprawnościami dzięki zastosowaniu windy, podnośników, odpowiednich urządzeń sanitarnych oraz mobilnych foteli teatralnych.
Raporty z modernizacji Teatru Polskiego w Bydgoszczy:
Wśród konkursowych spektakli znalazły się również: „Anioły w Ameryce, czyli demony w Polsce” w reżyserii Michał Telega z Teatru Barakah w Krakowie, „Serce” w reżyserii Wiktora Bagińskiego z TR Warszawy, „Śmierć Jana Pawła II” w reżyserii Jakuba Skrzywanka z Teatru Polskiego w Poznaniu, „Der Szturem. Cwiszyn/ Burza. Pomiędzy” w reżyserii Damiana Josefa Necia z Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie.
Jakub Skrzywanek otrzymał Laur Konrada 21. edycji Festiwalu INTERPRETACJE 2022 za spektakl „Śmierć Jana Pawła II” z Teatru Polskiego w Poznaniu.
Jesienią rozpoczęły się próby sceniczne do debiutu reżyserskiego Anity Sokołowskiej – „Komediantki” Władysława Reymonta.
To adaptacja klasycznej powieści Reymonta opowiadającej o losach Janki Orłowskiej, młodej dziewczyny, która nie widzi się w zaplanowanej dla siebie roli żony i zamierza zostać aktorką. Jej sumienie i wartości, z którymi do tej pory żyła w zgodzie, muszą zostać wystawione na próbę w obliczu odrzucającego jej decyzje o samodzielności otoczenia. Z czasem jednak okazuje się, że kariera aktorska, którą do tej pory mitologizowała, jest drogą pełną rozczarowań i niemocy.
To historia o determinacji i pasji, które czasem przysłaniają uciążliwe realia codzienności. Spektakl jest również próbą przyjrzenia się rozmaitym reakcjom na emancypację kobiet, które balansują po dziś dzień pomiędzy agitacją na rzecz aktywizowania kobiet a dyskryminującą wizją kobiety postrzeganej jedynie przez pryzmat obowiązków domowo-rodzinnych.
REŻYSERIA | Anita Sokołowska DRAMATURGIA | Maria Wojtyszko MUZYKA | Krzysztof Kaliski CHOREOGRAFIA | Magda Jędra KOSTIUMY | Wojciech Faruga INSPICJENTKA, ASYSTENTKA REŻYSERKI | Hanna Gruszczyńska WYSTĘPUJĄ Anna Bieżyńska, Zhenia Doliak, Paweł L. Gilewski, Damian Kwiatkowski, Dagmara Mrowiec-Matuszak, Karol Franek Nowiński, Katarzyna Pawłowska, Emilia Piech, Jakub Ulewicz, Małgorzata Witkowska, Marcin Zawodziński
Premiera zaplanowana jest na sobotę 14 stycznia 2023 roku!
W niedzielę 20 listopada podczas finału tegorocznej 12. edycji Forum Młodej Reżyserii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, jury w składzie: Malina Prześluga, Jacek Jabrzyk oraz Adam Orzechowski, postanowiło przyznać wyróżnienie w wysokości dwóch i pół tysiąca złotych dla Aleksandry Bielewicz (Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza w Warszawie) za reżyserię spektaklu „Kierunek zwiedzania”!
Teatr Polski w Bydgoszczy | Festiwal Nowe Epifanie | AT w Warszawie
Spektakl „Kierunek zwiedzania” inspirowany książką Marcina Wichy o tym samym tytule to próba spaceru po wyimaginowanej wystawie prac Malewicza, do którego zaproszeni zostaną widzowie.
Racjonalność nas zjada, doświadczenie obecności drugiego człowieka staje się coraz bardziej nieosiągalne, doświadczenie duchowe wymyka się jakiejkolwiek narracji. Jak opowiedzieć o tym, co niewyrażalne? Jak wyjść poza martwe kanony, uwolnić się od wszelkich imitacji? Potrzebujemy wejść w ciemność i pustkę – wyzerować czas, wyzerować sztukę. Wykonać radykalny gest, jak Kazimierz Malewicz, kiedy w 1915 namalował Czarny kwadrat na białym tle.
Każda rewolucja wymaga jednak ofiary. Każdy postęp wynika z historii upadku człowieka, który mimo niedoskonałości i lęków, walczy do końca o to, w co wierzy. Jaki jest los pozostawionych światu radykalnych gestów? Co pozostało z wielkiego poświęcenia? Czy jesteśmy w stanie pozwolić sobie na różnorodność w odbiorze rewolucyjnych ideałów? I czy w cokolwiek jeszcze wierzymy?
Aleksandra BielewiczV r. KR AT w Warszawie Studentka V roku kierunku reżyserii w Akademii Teatralnej w Warszawie, absolwentka Uniwersytetu Paris 3 Sorbonne Nouvelle oraz Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracowała z Radkiem Rychcikiem oraz Michałem Walczakiem. Jej spektakle pokazywano na Festiwalu FIST w Belgradzie, Istropolitana Project w Bratysławie, Festiwalu Warszawa Singera, Festiwalu Monodramu w Tychach, Mozart Junior w Warszawie, Forum Młodej Reżyserii w Krakowie. Uczestniczyła w warsztatach z Romeo Castelluccim, Ivo van Hove, Krzysztofem Warlikowskim na Teatralnym Biennale w Wenecji. Uczestniczka prób „Imagine” Krystiana Lupy oraz Sceny Nowej Dramaturgii w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie. Debiutowała w Teatrze Polskim w Bydgoszczy („Kierunek zwiedzania”, Festiwal Nowe Epifanie). Współpracowała z Nowym Teatrem, Teatrem im. S. Żeromskiego w Kielcach, TR Warszawa, Teatrem Studio.
W listopadowym repertuarze Teatru Polskiego w Bydgoszczy znalazły się propozycje zarówno dla młodych, jak i dorosłych widzów. Afisz otworzy dekolonialna opowieść wyreżyserowana przez Zastępczynię Dyrektora ds. programowych Teatru Polskiego w Bydgoszczy – Julię Holewińską. Następnie Teatr zaprosi nieco młodszych widzów na przepiękny i rozbudzający wyobraźnię spektakl „Motyle” w reżyserii Emilii Piech. Ostatni tydzień listopada zakończy się podróżą na „Srebrny glob” w reżyserii Michała Buszewicza.
Podróż do „Ameryki” na otwarcie listopadowego repertuaru
Pierwszą listopadową propozycją TPB będzie „Ameryka” w reżyserii Julii Holewińskiej, do której tekst współtworzyła wraz z Tomaszem Szerszeniem również Julia Holewińska. To wyzwolicielskie dekolonialne spojrzenie, polegające na oduczaniu się oczywistości, podważaniu świętości, odkrywaniu skrytej przemocy i wpisanej w naszą kulturę i system społeczno-ekonomiczny opresji, jest inspiracją dla Ameryki.
Centralną postacią tej opowieści jest Witoldo Gombrowicz – argentyński pisarz, noblista, uciekinier z polskości, który zabiera nas w podróż po swojej ukochanej Ameryce Południowej i jednocześnie w głąb swojego nowego, nieznanego dramatu. Uwolniony od ciężaru swego kraju i języka, snuje opowieść o „nowej Ameryce, o nas wszystkich”. Wyraża w niej marzenie o ustanowieniu nowej kartografii, o zdekolonizowaniu myślenia, o konieczności wymyślenia nowych bohaterów na miarę „nowego wspaniałego świata”.
W narracji Gombrowicza pojawiają się: Kolumb, Maradona, Isaura i Amazonia – każde z nich wadzi się ze swoją własną opowieścią i, przede wszystkim, z historią kolonizacji i innych form opresji, stając w obronie rewolucyjnych i progresywnych wartości. W ich opowieściach Ameryka Południowa jest nie tyle egzotycznym miejscem uchodźctwa, ostatnim portem, co raczej przestrzenią wcielanych w życie utopii i codziennych rewolucji, które zachodzą tam wcześniej i gwałtowniej niż w Polsce. Polska bowiem przegląda się w Ameryce Łacińskiej niczym w lustrze – i na odwrót.
„Ameryka” powróci na bydgoską scenę 4 i 5 listopada o g. 19.00 oraz 6 listopada o g. 16.00. Pokazy odbędą się na Małej Scenie TPB.
fot. Natalia Kabanow
„Motyle”
„Motyle” w reżyserii Emilii Piech to opowieść o tym, jak ważne w życiu dziecka jest rozbudzanie w nim pasji. Spełnianie marzeń, które kiełkują w ciekawych świata głowach, mogą okazać się najwłaściwszą drogą do osiągnięcia szczęścia. Spektakl opowiada również o sile determinacji, dzięki której można uzyskać to, czego tylko się zapragnie i zwalczyć wszystko, co staje się przeszkodą w spełnianiu marzeń. Spektakl zrealizowany w ramach Roku Bydgoskiego Dziedzictwa Przemysłowego dzięki wsparciu Urzędu Miasta Bydgoszczy oraz Aeroklubu Bydgoskiego. Przedstawienie dedykowane najmłodszym powstało w nawiązaniu do bogatej historii lotnictwa wojskowego w Bydgoszczy, która miała swój początek w drugiej dekadzie XX wieku.
Listopadowe pokazy odbędą się na Małej Scenie TPB 17 i 18 listopada o g. 10.00, 19 listopada o g 16.00 oraz 20 listopada o godz. 11.00.
fot. Karolina Biedrowska
Podróż na „Srebrny glob” na zakończenie listopadowego programu TPB
W ostatnim tygodniu listopada Teatr Polski w Bydgoszczy zaprosi na spektakl „Srebrny glob” w reżyserii Michała Buszewicza, który inspirowany jest powieścią Jerzego Żuławskiego pt. „Na srebrnym globie: Rękopis z Księżyca” oraz “Zwycięzca”.
Pięciu śmiałków, umieszczonych w pocisku-kapsule kosmicznej, wyprawia się na księżyc. Spodziewają się oni dotrzeć na niewidoczną stronę planety i stworzyć tam świat lepszy niż ziemski. Jednakże odcięci od łączności z ojczystą planetą i pozostawieni sami sobie dają początek plemieniu księżycowemu dalekiemu od ich marzeń.
Spektakl „Srebrny glob” przymierza się do wielkich narracji o zdobywcach, zwycięzcach i zbawicielach. Opowiada o próbach odcięcia się od ziemskich błędów i mimowolnym ich powtarzaniu. Przeciwstawia im narrację o chęciach, próbach i nieporadnościach, które swoje słabości próbują maskować wielkimi gestami.
Listopadowe pokazy „Srebrnego globu” odbędą się 26 listopada o g. 19.00, 27 listopada o g. 18.00 oraz 29 czerwca o godz. 11.00 w pawilonie przy ul. Gdańskiej 47a.
fot. Natalia Kabanow
Bilety na spektakle repertuarowe są dostępne na stronie internetowej Teatru Polskiego w Bydgoszczy w zakładce „KUP BILET ONLINE”. Bilety można także zakupić w kasie biletowej Teatru (wejście od strony Parku Kochanowskiego, od ul. 20 stycznia 1920 r.) w godzinach jej otwarcia, tj. od środy do piątku od 14.00 do 18.00.
Dnia 29 października 2022 roku w Ostromecku odbyło się posiedzenie Kapituły AURORY. Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy.
Kapituła Nagrody pod przewodnictwem Agnieszki Holland, w składzie: Natalia Worożbyt, Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Lubomira Piotrowska, po zapoznaniu się z pięcioma sztukami finałowymi:
– “Ta będzie taka sama” (tytuł oryginalny: «Ova će biti ista») autorstwa Stašy Bajac (Serbia)
– “Proszę, niech zapanuje pokój.” autorstwa Marty Sokołowskiej (Polska)
– “Pięć pieśni Polesia” (tytuł oryginalny: «П’ЯТЬ ПІСЕНЬ ПОЛІССЯ») autorstwa Ludy Tymoshenko (Ukraina)
– “Zniknięcia” (tytuł oryginalny: «Disapariţii») autorstwa Elise Wilk (Rumunia)
– “Ja, wojna i plastikowy granat” (tytuł oryginalny «Я, війна і пластикова граната») autorstwa Niny Zakhozhenko (Ukraina) postanowiła przyznać nagrodę główną w wysokości 50 000,00 zł Elise Wilk za sztukę „Zniknięcia”.
Kapituła doceniła sposób ujęcia rzeczywistości mniejszości saskiej w wojennej i powojennej Rumunii, która w tej sztuce okazuje się zadziwiająco zrozumiała i tożsama z sytuacją mniejszości w różnych momentach przeszłości. W „Zniknięciach” autorka uprawia swoistą intymną epikę, rozpisaną na wielogłos żywych i umarłych postaci, przedstawia historię klęski ucieczek i klęski pozostań i wyraża zbiorowy Los.
Nagrodę w imieniu laureatki odebrała Raluca Radulescu, dziennikarka Radia Romania.
Elise Wilk
(ur. w 1981 r.), urodzona w Braszowie w Transylwanii, wychowywała się w kulturze dwujęzycznej (posługując się językiem rumuńskim i niemieckim).
Jest jedną z najczęściej wystawianych dramatopisarek młodego pokolenia w Rumunii.
W 2008 roku otrzymała nagrodę Romanian dramAcum za swój pierwszy dramat „It happend on a Thursday” (tłum. „Stało się w czwartek”). Niedługo potem jej sztuki zaczęły być wystawiane zarówno w Rumunii, jak i poza jej granicami. Otrzymała wiele nagród i wyróżnień, a jej sztuki zostały przetłumaczone na 12 języków. Dramaty: It happened on a Thursday, The life expectancy of washing mashines, The green cat, Room 701, Paper planes, Explosive, iHamlet, Magic in your room, Crocodile, Cold. Four untrue stories from Gheorgheni, Desperate signals to Pluto, Feminine, Beyond, Incredible, Disappearances Some strange days, Nothing happened.
„Zniknięcia”
Dramat „Zniknięcia” przedstawia trzy epizody z historii Sasów siedmiogrodzkich (mniejszości niemieckiej w Rumunii) i pokazuje proces rozpadu społecznego na przykładzie trzech kobiet z trzech różnych pokoleń. W 1945 roku Kathi ratuje się przed deportacją na Syberię, poślubiając Rumuna. Zimą 1989/90 Martha spełnia swoje marzenie z dzieciństwa i ucieka z kraju – zaledwie kilka dni przed końcem dyktatury Ceaușescu. Jej córka, Emma, pozostaje w kraju. Jej życie staje się protestem przeciwko marzeniu o bogatych Niemczech, które rozpada się na tysiące ohydnych kawałków dla tych, którzy opuścili swój kraj. Przystąpienie Rumunii w 2007 roku do Unii Europejskiej nic nie zmienia – może jedynie tyle, że fałszywymi pocztówkami i telefonami, rodzina udaje przed starą Kathi, że wszystko jest w porządku. Naprzemiennie wykorzystując fragmenty narracyjne i sceniczne, „Zniknięcia” opowiadają o traumie społeczeństwa, użyczając głosu zmarłym i jeszcze nienarodzonym.
„Witaj stary oceanie! Trzymasz w swoich brzegach ogłuszoną łódź naszych narodzin, twoje otchłanie to nasza własna nieświadomość, zaorana ulotnymi wspomnieniami”. (Édouard Glissant)
„Osiągnięcie tej przeszłości, uchwycenie jej, tu, w szumie i zamęcie morza, w niepokoju wód, w rozlewności bezbrzeżnej i głucho roztapiającej się”. (Witold Gombrowicz)
Wielki biały statek
Po 25 latach spędzonych w Argentynie Witold Gombrowicz wraca wreszcie do domu. Zostaje zaproszony na stypendium ufundowane przez fundację Forda, aby uczcić uznanego już na świecie pisarza i przywrócić go Europie. Wypływa z Argentyny i już nigdy do niej nie powróci. Jego Dziennik z 1963 roku jest świadectwem tej podróży, formą pożegnania i otwarciem na nowe perspektywy. To zapis przemyśleń i rozterek egzystencjalnych człowieka w procesie przemiany i podróży ku oczekującej go Europie. Wydawałoby się więc, że tekst będzie świadectwem triumfu uznanego pisarza: przecież znaczną część życia walczył o uznanie. Jednak Gombrowicz, wsiadając na statek, jest przerażony. Tekst jest świadectwem zaniepokojenia i rozdarcia, rozprawy z własną tożsamością i pochodzeniem. Autor praktycznie nie rozwodzi się nad wątkami politycznymi i planami związanymi ze swoim powrotem. Snuje się po pokładzie statku, poddając analizie swą dotychczasową tożsamość. Przyrównuje ją do maski, kostiumu. „Ameryka. Cóż to jest ta Ameryka?”, pyta. I najbardziej przeraża go, że ani nie odnajduje już odpowiedzi na to pytanie, ani też nie odnajduje tej innej, „oryginalnej” tożsamości sprzed wyjazdu w 1939 roku. Z okazji wielkiego powrotu przyjdzie mu przywdziać inną maskę: wielkiego pisarza, emigranta, intelektualisty europejskiego mogącego wreszcie wrócić. Tylko: powrócić do czego? Z czym?
„Z czym wracasz? Kim teraz jesteś?… a ja mu odpowiem zakłopotanym gestem rąk pustych, wzruszeniem ramion… i może czymś w rodzaju ziewnięcia ‘ach, nie wiem, daj mi spokój!’ Kołysanie, wiatr, szum, ogromne piętrzenie się i rozbełtanie zlewające się u horyzontu z niebem nieruchomym, które nieruchomością uwieczniało płynność, a w dali majaczący się z lewej strony brzeg amerykański, jak wstęp do wspomnienia… czyż nie zdobędę się na inną odpowiedz? Argentyna! Argentyna! Jaka Argentyna? A ja… co to jest teraz, to ja?”, pyta. Co się dzieje z Gombrowiczem? Wydaje się, że chodzi tu o coś więcej niż o rozterki zagubionego w obcym kraju emigranta, który powraca do upragnionego, „oryginalnego” punktu wyjścia. Aby zrozumieć to zagubienie, trzeba by udać się w podróż przez Atlantyk. Zagubić się i odnaleźć za Gombrowiczem w rzeczywistości świata postkolonialnego, w którym pytanie o tożsamość jest jednym z najbardziej niepewnych i zarazem najbardziej kluczowych. Jednocześnie, kiedy czytamy świadectwa Witolda Gombrowicza, Juliana Tuwima, Sławomira Mrożka i wielu innych emigrantów, których los rzucił za ocean, odnajdujemy ze zdziwieniem podobne pytania i podobne rozterki, które zdecydowanie odklejają się od romantycznego dyskursu tęsknoty. Ziemia przodków wydaje się coraz bardziej odrealniona, daleka i dwuwymiarowa. Pozostaje wciąż figurą tęsknoty, ale jakże wtórną. Pojawia się frustracja, niepewność, zagubienie tożsamości, ale też rozgardiasz, upojenie, intensywność przeżyć.
Tożsamość wody
Czy możliwe jest całkowite przetłumaczenie się na inną kulturę? Czy można naprawdę zrozumieć Innego? Czy mogę zostać tubylcem z wyboru, czy też zawsze pozostaję w stanie zawieszenia, w połowie drogi – ani „w sobie”, ani „w innych”? I wreszcie: co to znaczy być częścią kultury?
Martynikański pisarz, dramaturg i filozofÉdouard Glissant był jednym z wielu myślicieli, których można określić mianem „atlantyckich”: usiłują oni scharakteryzować wspólne dla tego terytorium doświadczenie nie-osadzenia i trans-formującej się tożsamości diaspor i narracji postkolonialnego, atlantyckiego świata. Glissant nie zgadza się z poetyką i kategoriami estetycznymi narzuconymi przez zachodnie myślenie, postulując „(prze)imaginowanie” świata i kategorii takich, jak „terytorium”, „przynależność” i „tożsamość”. Optuje za nowego rodzaju poetycznością opartą na diasporycznym doświadczaniu świata w ciągłym ruchu i przeobrażeniu. Atlantyk jest terytorium naznaczonym gęstą siatką symboli i artefaktów przeszłości. Pierwszym i najważniejszym z nich jest niezaleczona blizna zniewolenia. Ale pamięć kolonialności spotyka wiele innych narracji opartych na doświadczeniu ciągłego przemieszczenia. Jednym z najważniejszych punktów jego szerokiej, poetyckiej propozycji „re-imaginacji” rzeczywistości jest oparcie koncepcji tożsamości na „poetyce Relacji”. Dla Glissanta tożsamość oparta na doświadczeniu dogłębnego zakorzenienia jest i zawsze była iluzją. Zapożyczając z terminologii Gillesa Deleuze’a koncepcję kłącza, proponuje identyfikację i zdefiniowanie fenomenów kulturowych z perspektywy diasporycznych przemieszczeń. Utrata korzeni spotyka się w tym atlantyckim doświadczeniu z fenomenem, który Glissant nazywa „kontynuacją w dyskontynuacji”, a inny afroatlantycki myśliciel, Paul Gilroy, „zmieniającą się ciągłością”. Obaj szukają modelu tożsamości poza esencjonalnością, ale w taki sposób, żeby nie popaść w relatywizm. Z tego punktu widzenia tożsamość jest relacyjna, podzielona, ale też zawsze żywa i otwarta na doświadczenie spotkania.
Glissant w swojej Poetyce Relacji pisze o dwóch rodzajach nomadyzmu: przywołuje postaci „nomada naznaczonego punktem docelowym” (narracje zdobycia i dominacji) oraz „nomada krążącego” (charakteryzującego się przemieszczeniem jako podstawą tożsamości). Czy możliwe jest porównanie doświadczeń Gombrowicza i Glissanta? Wydaje się, że Gombrowicz na swoim powrotnym transatlantyku nie podróżuje “od-do”. Jego dziennik ukazuje go w zawieszeniu,jest tekstowym świadectwem podróży i przemieszczenia: pisarz pozostaje na pokładzie statku jako figura nomadycznej tożsamości, która uniemożliwia mu powrót do „domu”. Autor Ferdydurke porównuje morze z własną tożsamością: rozpuszcza się ono jak krople wody i stanowi o relacji jego ciała z morzem („… i czyż, naprawdę, miałbym być tylko bełkotem chaosu, jak te fale?”). Głównym kontekstem tej ontologicznej rozprawy egzystencjalnej jest symbolika i doświadczanie morskości.Woda i podróże przez wodę opisują bowiem model sytuacji egzystencjalnej. Nomada, krążąc, powraca do określonych sytuacji i spotkań. Uczy się „poetyki spotkania”. Spróbować wpasować się w języki Innego, nauczyć się nowego ciała, oduczyć się starego, surfować wśród zawirowań, znikać pośród innych ciał – to strategie nomadycznej autoidentyfikacji. Centralnym punktem tak rozumianej praktyki egzystencjalnej jest odkrycie płynnej tożsamości na poziomie komunikacji cielesnej: to na poziomie cielesności zachodzą procesy wykorzenienia i akulturacji.
Nie tylko Atlantyk, ale kultura współczesna w ogóle ma charakter kłącza: nie jest statyczna, zawsze znajduje się pośrodku, negocjując różne koncepcje płci, rasy, symbolicznej normatywności. Zakorzenienie jest dla Glissanta iluzją, zamrożeniem w określonym doświadczeniu na określonym terytorium. W tym sensie kondycję współczesnego człowieka można scharakteryzować jako ciągłą wędrówkę bez początku i końca. Wyłania się ona ze spotkań, translokacji i procesów migracyjnych. Jej główną postacią jest nomada, którego tożsamość określa ruch krążenia i powracania.
Nomadyczne przemieszczenie ma dla Glissanta swoją tożsamość. Wyraża się w praktykach podróżniczych, trans-lokacjach i powrotach do stałych punktów podróży. Obrazy i wspomnienia nomadów pojawiają się jako impulsy do poszukiwania modeli niespokojnego ciała – ciała płynnego, uważnego i otwartego na nieustanną transformację, definiowanego przez rytm oceanicznych przypływów i odpływów. Istnieją rozległe dyskursy literackie artystów na temat podróży jako sytuacji egzystencjalnej, jako praktyki bez celu, jako utraty i, jednocześnie, jako szansy na odnalezienie nowych zakotwiczeń.
Emigrant – a kto to?
Czy autorzy tacy jak Gombrowicz, Miłosz lub Tuwim (w Kwiatach polskich) są tylko emigrantami? Kto to jest ów „emigrant”? Gombrowicz w swoim Dzienniku pyta rozpaczliwie: „Co to jest to ja?” Czy można jeszcze określić cały złożony świat relacji artysty żyjącego i doświadczającego rzeczywistości postkolonialnej Ameryki i Atlantyku tylko i wyłącznie przez życie „wobec”, w ciągłej gotowości powrotu? Jak pokazuje Paul Gilroy, po pewnym czasie tęsknota powrotu za terytorium przenosi się w porządek mityczny i ustanawia diasporę.
Od pewnego momentu każde przemieszczenie to już nie emigracja – to życie w ruchu między kulturami, normami i punktami widzenia. To perspektywa kameleona, niebinarnego, bytu bez twarzy, wiecznego klauna, który śmieje się z tego, co jest zatrzymane i przekształca, niszcząc granice i wszystkie symbole, które są już z góry określone w jego ciele. Podróż jest sytuacją najbardziej być może egzystencjalną: tożsamość jest podróżą. Czytając wspomnienia uchodźców, biografie podróżników szukających szansy na nowe życie lub uciekających przed demonami przodków, podążając śladami wielu innych mieszanych biografii, które – wychodząc z innych kontekstów spotykają się z doświadczeniami diaspor latynoamerykańskich – dotykamy pytań o zachwiane i przemieszczone tożsamości współczesnego człowieka, które coraz bardziej charakteryzują ogólną kondycję ludzkości.
Bibliografia:
Paul Gilroy,. Czarny Atlantyk jako kontrkultura nowoczesności, przeł. Katarzyna Przyłuska, „Konteksty”, 1-2 (296-297), 2012.
Édouard Glissant, Poética da Relação, przeł. Marcela Vieira, Eduardo Jorge de Oliveira, Bazar do tempo, Rio de Janeiro 2021.
Witold Gombrowicz, Dzienniki 1961-1963, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 1983.
Wsiadamy na statek otwierając się na to, co nowe i nieznane.
Podróż Krzysztofa Kolumba to podróż inicjacyjna, epicka wyprawa „za horyzont”, ustanowienie nowego paradygmatu (nawet jeśli opartego na zafałszowaniu). Podróż ta powtarzana była i jest po wielokroć, choć już w innej skali: czymże bowiem były wyprawy milionów emigrantów, którzy przez stulecia podążali w nieznane w poszukiwaniu lepszego życia i nowego świata, jeśli nie każdorazowym wynalezieniem Ameryki? Nawet jeśli nie była to ta „lepsza” Ameryka, która pojawia się u Kafki jako miraż, lecz ta druga Ameryka – mniej znana, uboższa – nazwana Łacińską dla odróżnienia od tej bogatszej, Północnej…
Wynalezienie Ameryki dzieje się ciągle na nowo, na tysiąc sposobów: to każdorazowo gest o egzystencjalnym, politycznym, filozoficznym, artystycznym charakterze. Każdy z nich jest odległym przetworzeniem podróży Krzysztofa Kolumba, który w 1492 roku dopływa do wyspy San Salvador i uznaje ją za jedną z wysp japońskich. Dopiero kilkanaście lat później, w 1507 roku (gdy wielki Genueńczyk już nie żył), Amerigo Vespucci stwierdza, że odkryte ziemie nie są częścią Azji, lecz nowym kontynentem. U początków „wynalezienia Ameryki” leży więc kartograficzno-poznawcza pomyłka, iluzja. „Wynalezienie”[1] nie zaś „odkrycie”: nie są one po prostu „dwoma różnymi interpretacjami czy nazwami tego samego wydarzenia; przynależą do dwóch różnych paradygmatów”[2]. „Odkrywać” bowiem, to w tym wypadku uznawać, że istnieją ludzie, którzy nie zasługują na własną historię: są odpadem uniwersalnej historii, odczłowieczonym, wywłaszczonym z ziemi i własnej opowieści „wyklętym ludem”.
Perspektywa dekolonialna przyjmuje rok 1492 jako moment ustanawiający nie tyle epokę nowożytną, co szeroko rozumianą nowoczesność. Naukowe i kolonialne podboje są częścią tego samego, ugruntowanego przez ostatnie dwa stulecia, paradygmatu, w którego centrum stoi „Ja, które zdobywa”[3] i którego przejawem jest również kapitalizm. Kolonializm i rasizm, logika podboju, eksterminacji i dehumanizacji, ciągłe przekształcanie i podporządkowywanie sobie przez człowieka natury, są nieodłącznymi aspektami europejskiej nowoczesności – widać to wyraźnie z pozornie marginalnej, latynoamerykańskiej perspektywy.
Zdekolonizować mapy
Być może więc nastał czas, by odwrócić drogowskazy i mapy (są one już od dawna odwrócone, tylko my tego nie zauważaliśmy…), wytyczyć inne drogi („droga to nie ta droga” – czytamy w chilijskim poemacie Amereida…), trwale zmienić ton i charakter tej opowieści. Na słynnym rysunku urugwajskiego artysty Joaquina Torresa Garcíi América Invertida (1943), prosty gest odwrócenia mapy i spojrzenia na to, co znane z drugiej strony („do góry nogami”), staje się wyrazem „epistemicznego nieposłuszeństwa”[4], formą dekolonizacji wiedzy. Postulatem, w którym przekształcenie kartografii staje się próbą otwarcia nowych źródeł myślenia. „W rzeczywistości naszą północą jest południe. (…) Dlatego teraz odwracamy mapę do góry nogami i wtedy otrzymamy prawdziwe wyobrażenie o naszej pozycji, a nie postępujemy tak, jak sobie tego życzy reszta świata. Punkt Ameryki od teraz, na zawsze, uparcie wskazuje na południe, czyli na naszą północ”, pisał Torres García w 1935 roku w swoim manifeście Szkoła południa.
„Szkoła południa” jest specyficzną szkołą: godną Pippi Pończoszanki. Nauka w niej polega nie na utrwalaniu kanonu europejskiej wiedzy, lecz raczej na jej oduczaniu, metodycznym demaskowaniu i przekraczaniu kolonialnego i opresyjnego uwikłania. Jednak w przeciwieństwie do dobrze nam znanej krytycznej tradycji dekonstrukcji, to dekolonizacyjne działanie nie rozgrywa się na poziomie tekstu, lecz jest jednocześnie postulatem etycznym i impulsem do politycznego działania: do innego pomyślenia naszego wspólnego życia, do stworzenia nowych relacji. Oznacza też – prawdziwe, nie postulatywne – otwarcie się na Innego.
Utopijne, czyli tu i teraz
Dekolonizacja to niezgoda na narzucaną z zewnątrz wizję historii: oznacza zwrócenie się ku zarzuconym lub marginalnym źródłom myślenia, ku obrazom i opowieściom stłumionym przez imperialną historię. Przede wszystkim jednak jest przywróceniem utopijnego myślenia: wiarą, że możliwe jest odwrócenie krzywd i niesprawiedliwości, zawrócenie biegu historii. Utopia jest aktem otwarcia na to, co niemożliwe, potencjalne, wymarzone czy wyobrażone. Otwarciem na nieznane. Czymś, czego nie można się nauczyć: jest stawaniem się, procesem, ciągłym otwieraniem. Utopia nie jest – jak w wizji Campanelli i wielu innych literackich opowieściach – umiejscowiona poza czasem i przestrzenią. Wprost przeciwnie: jest zawsze tu i teraz, jako skryta w teraźniejszości możliwość lepszego świata.
W historię Ameryki Łacińskiej (i w jej sztukę) wpisanych jest wiele śladów utopijnego myślenia. Lepiej znane są nam te odnoszące się do spuścizny nowoczesności i powiązanych z nią systemów politycznych, artystycznych, społecznych. Tymczasem dziś latynoamerykańska utopia wiąże się również z powrotem do odrzuconych przez nowoczesną, eurocentryczną narrację, rdzennych sposobów myślenia. Jednym z nich jest Buen vivir: filozofia „dobrego życia”, oznaczająca odejście od indywidualizmu i kapitalizmu, przede wszystkim zaś inne, bardziej harmonijne i empatyczne, rozumienie relacji między człowiekiem a naturą. To właśnie zwrot ku rozumieniu świata według ludu Keczua, nie zaś działalność Grety Thunberg, sprawił, że Prawa Natury zostały – był to pierwszy taki przypadek na świecie – wpisane do konstytucji Ekwadoru. A przecież to tylko skrawek większego obrazu: proekologiczna działalność rządu Kostaryki, najbardziej liberalny system i konstytucja, jakimi już od jakiegoś czasu może pochwalić się Urugwaj, fala ustaw liberalizujących prawo do aborcji, która przez ostatnie dwa lata przetoczyła się przez znaczną część krajów regionu, prawa dla osób transpłciowych, nieustająca praca setek tysięcy ludzi walczących o poprawę warunków życia i zmianę legislacji… Nawet jeśli ta mapa jest za założenia niekompletna i Ameryka Łacińska przeżywa swoje problemy (autorytarne rządy Jaira Bolsonaro w Brazylii, prawicowe reżimy w niektórych krajach Ameryki Środkowej, komunistyczne rządy na Kubie, problem ulicznej przemocy w niektórych krajach regionu, wreszcie duże różnice ekonomiczne wewnątrz społeczeństw), to jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś to właśnie Ameryka Łacińska wyznacza kierunek rewolucyjnych zmian i robi to na swój unikalny sposób.
Nowe formy życia i odczuwania mogą jednak również przybierać indywidualne formy: stają się tworzeniem nowych tożsamości o bardzo różnym charakterze. Czy nie ma czegoś utopijnego w marzeniu, że można ustanowić się na nowo, rozpocząć nowe życie w Nowym Świecie?
Latynos, pedał, herbu Ostoja
W Liście z Argentyny (1997), filmie Grzegorza Packa, argentyński pisarz i dziennikarz Miguel Grinberg tak opisuje swojego starszego przyjaciela i mentora Witolda Gombrowicza: „polski Kolumb, który przybył do Ameryki”. Gombrowicz: uciekinier, który zdecydował się opuścić na Chrobrym swoją uprzywilejowaną pozycję – znanego pisarza, Europejczyka, „paniczyka” – w imię intelektualnej i osobistej wolności. Dekolonizacyjny gest przemieszczenia – akt otwarcia – wynalazł dla niego Amerykę, a dla nas najbardziej krytyczną i przenikliwą wizję polskości, rodzącą się na transatlantyku, w zakamarkach parku Retiro i kawiarniach Buenos Aires.
Historia Gombrowicza w Argentynie jest opowieścią jednocześnie znaną i nieznaną. Znaną, gdyż wiemy coraz więcej o jego trwającym ćwierć wieku pobycie w mieście nad La Platą; rozumiemy już, że bez tej rozciągniętej w czasie eskapady poza własny język, poza polskość, poza hierarchie i konwenanse, nie byłoby najbardziej przenikliwych dzieł naszej literatury, takich jak Dziennik, Trans-Atlantyk, Kosmos czy Pornografia. A jednocześnie jest to inna historia. W Liście z Argentyny pojawia się wątek poszukiwania domniemanego, nieślubnego syna Gombrowicza – owocu jednodniowego romansu. Historia ta – od samego początku nieprawdopodobna – jest raczej pretekstem do postawienia pytań o to, co możliwe, choć niekoniecznie prawdziwe. O otwarcie nowych przestrzeni doświadczenia i rozumienia. A przecież twarde przeciwstawienie „prawdy” i „fikcji” należy do historii imperialnej: kontrfaktualne, potencjalne opowieści, podważają ten porządek, są zarzewiem poznawczego nieposłuszeństwa. Dlatego są tak nielubiane przez autokratów i konserwatystów: tych, dla których każda opowieść i każda tożsamość jest czymś danym raz na zawsze.
Być może to właśnie nieposłuszeństwo łączy Gombrowicza z praktykami i teoretykami myśli dekolonialnej. Nie pozwala ono poprzestać na tym, co dane i projektuje stale nowe ścieżki i tożsamości. Być może to więc odpowiedni moment, by spojrzeć na Gombrowicza poprzez Amerykę Łacińską (nie zaś patrzeć na nią jego oczami…). Gombrowicz-Latynos byłby tu przewodnikiem ku wizji trochę innej, trans-atlantyckiej polskości…
[1] Pojęcia tego użył po raz pierwszy Edmundo O’Gorman w książce La invención de America (FCE, Mexico 1957).
[2] Walter Mignolo, The Idea of Latin America, Blackwell Publishing 2012, s. 3.
[3] Nelson Maldonado-Torres, Against War. Views From the Underside of Modernity, Duke University Press 2008, s. 215-216.
[4] Por. Walter Mignolo, Desobediencia epistémica: retórica de la modernidad, lógica de la colonialidad y gramática de la descolonialidad, Ediciones del Signo, Buenos Aires 2010.