Msza odbywa się w kościele Saint-Nicolas-du-Chardonnet, w pobliżu katedry Notre Dame w Paryżu. W 1977 roku siłą zajęli go lefebryści i okupują do dziś. Nie akceptują zmian Soboru Watykańskiego II, księża odprawiają msze w łacinie i zwróceni są tyłem do wiernych.
– Podziwiam was, Polaków, że wciąż bronicie swojej tożsamości, nie poddajecie się Brukseli. Gratuluję! – mówi Sophie, parafialna księgarka.
– Ale dlaczego nie! Ja marzę, żeby mój syn, mój wnuk został któregoś dnia prezydentem – twierdzi M.Lhaj Thami Breze, odpowiedzialny za edukację w Stowarszyszeniu Organizacji Islamskich we Francji (UOIF)). – Dlaczego nie? Co przeszkadza? Są już posłowie, mamy ministrów w rządzie, w miastach muzułmanie są zastępcami merów… Więc dlaczego pewnego dnia, pewien Muhammed, pewien Ahmed, który jest muzułmaninem, a który działa w ramach francuskich ideałów, nie miałby zostać prezydentem.
Ksiądz Aurelien Saniko zorganizował w kościele ucztę z okazji przerwy w ramadanie dla sześciuset osób. – Jezus przyjmował wszystkich – przekonał radę parafialną.
– Czterystu muzułmanów w kościele razem z chrześcijanami i Żydami! – opowiada z entuzjazmem. – Chór katolicki śpiewał pieśni religijne. Chór muzułmański też śpiewał. Potem zabrałem głos, opowiadałem o katolikach, o Jezusie, o poście w chrześcijaństwie. Imam mówił o sensie ramadanu. Potem razem jedliśmy. Aby poznawać ludzi, trzeba wychodzić im naprzeciw.
Bahar Kimyongür, działacz na rzecz praw człowieka, pisarz polityczny z Brukseli (na zdjęciu z reżyserką spaktaklu Katarzyną Szyngierą): – Już ponad sześciuset Belgów, w większości pochodzenia marokańskiego, trafiło do Daesz. Ponad setka nie żyje. Wyjeżdżali w 2013, 2014 roku i nikt nie widział w tym nic złego. Didier Reynders, minister spraw zagranicznych, stwierdził, że będą bohaterami, bo walczą przeciw dyktaturze Baszszara al-Asada. A wicepremier Laurette Onkelinx porównywała te wyjazdy do walki z faszyzmem w przedwojennej Hiszpanii. I nikt się nie obawiał, że belgijska młodzież będzie budować emirat z an-Nusrą lub kalifat z Daeszem. Aż wreszcie zobaczyliśmy w telewizji nagranie Państwa Islamskiego jak Belgowie z Antwerpii i innych miejsc ucinają głowę szyickiemu żołnierzowi. Nie mieli porządnego noża i męczyli się z tą głową przez trzy minuty.
– Bardziej trzeba obawiać się, że Arabia Saudyjska, gdzie jest przymus modlenia i ubioru, ten swój sposób na islam eksportuje do innych krajów – opowiada nam brukselski imam Jamal Habbachich.
W Belgii zaczęło się tak: w 1967 spaliło się wielkie centrum handlowe „Inovacion” w Brukseli. Zginęły 323 osoby. Ówczesny król Arabii Saudyjskiej w swej hojności wypłacił odszkodowania rodzinom ofiar. Z wdzięczności król Belgii ofiarował teren w parku St. Cinquantenaire. W pobliżu instytucji Parlamentu Europejskiego stanął tam Wielki Meczet, gdzie Saudowie przez długi czas szerzyli ideologię wahhabicką.
Gdy miał piętnaście lat, przyszedł do matki z poważną miną i oznajmił: „Mamo, przeszedłem na islam”. Véronique nie widziała problemu, bo Sammy, w przeciwieństwie do niej, sporadycznie praktykującej chrześcijanki, nigdy nie przestawał się modlić. Jedyna różnica, że nie robił już tego u katolików, lecz u muzułmanów.
– To był impuls, moment. Katolik, hop, muzułmanin. Z praktykującego katolika w praktykującego muzułmanina. Totalnie praktykującego. W domu miał dywan, modlił się pięć razy dziennie – wspomina Véronique. – Nie mogłam się spodziewać, gdy miał piętnaście lat, że osiem lat później wyjedzie na wojnę.
Już 80 chłopaków z brukselskiej dzielnicy Molenbeek wyjechało na dżihad.
– W dniu wyjazdu Anisa czekałam na sygnał policji, aż powiedzą mi, że zatrzymali go i mogę go odebrać – wspomina Géraldine. – Nie zrobili nic! Dopiero kiedy wyjechał, policja się obudziła: „Trzeba zawiadomić specjalny departament”. Specjalny departament, który jest czynny tylko od 8 do 16, bo to departament administracyjny. A więc okazało się, że w Belgii nie można się radykalizować przed 8 i po 16. Spytałam, dlaczego go nie zatrzymali. „Bo był już dorosły”.
A może było to im na rękę? Lepiej żeby tacy młodzi ludzie wyjeżdżali do Syrii? Raz mi to zresztą powiedzieli: „Młodzi, którzy chcą jechać do Syrii, to problem. Kiedy jadą do Syrii, problem jedzie do Syrii też”.
– Eh, byłbym nieszczęśliwy, gdybym żył w Polsce. Czy ewangelia mówi, że trzeba odrzucać innego? Może pewnego dnia będzie tu większość muzułmanów. Ale to z powodu przepływów migracyjnych, a nie jakieś przebiegłego planu. Kiedyś nie było Bretończyków w Paryżu. Teraz są Bretończycy, zajmują stanowiska, świat się nie wali. Tak samo może być z muzułmanami. My tutaj w Saint-Denis jesteśmy laboratorium, gdzie uczymy się żyć razem – opowiada ksiądz Jean Courtadiere z podparyskiego Saint Denis.
– Mają różne motywacje – mówi o młodych Francuzach przyłączających się do ISIS Hasna Hussein, socjolożka z Obserwatorium ds. Radykalizacji (FMSH) w Paryżu. – Wielu nastolatków decyduje się to zrobić po prostu dla przygody. Organizują sobie wyjazd paczką. Bo, co charakterystyczne dla francuskich nastolatków, którzy udają się do Syrii, to ich wyjazdy w grupie. Jadą zwiedzić kolejny kraj, turystycznie, a tym razem w dodatku czeka ich jeszcze przygoda. Kalifatowi daleko do utopii. Jednak część osób tam docierających stwierdza: „Tego mi było trzeba!”. Wyjazdy młodych ludzi na wojnę są też związane z grami wideo, filmami science-fiction, którymi się emocjonują.
– Jak chodziłem do szkoły, to zabierano nas do kościoła i musieliśmy zjadać hostię. Bo szkoły w Belgii są katolickie – opowiada nam Redouane Ahrouch, brukselski radny partii Islam, która chce wprowadzenia w Belgii szariatu. – Tak, to moje prawo. Dlaczego ja miałbym akceptować ich prawo, prawo ateistów? Czy jeśli oni mówią, że można chodzić nago, to mam iść nago? – pyta.